Szkoła Dla Wyjątkowych

Rozdział 1: Niezwykły dom.

                Kolejna wyprowadzka. W tym roku już piąta, a jest dopiero wrzesień. Łucji nie było z tego powodu przykro. Mieszkała tutaj tylko miesiąc i nie zdążyła się z nikim zakolegować. Ogólnie nie lubiła tego miejsca. Szare budynki, drogi pełne dziur. Gdzie się nie obejrzała wszędzie widziała ślady wandalizmu, ludzi bezdomnych i pijaków. Jej młodsza, o rok siostra, Kamila – była tego samego zdania. Obie przez całe wakacje nigdzie nie wychodziły. Nawet do szkoły nie poszły. Tym razem rodzice powiedzieli im, że przeprowadzają się ostatni raz. I to do o wiele lepszego miejsca. Zawsze tak mówili, lecz tym razem oświadczyli to o wiele bardziej przekonująco.
                Obie nie były szczęśliwe w swojej rodzinie. Choć żyło im się pod dostatkiem i bytem, w domu często bywały kłótnie. Zawsze wywoływał je pijany ojciec, który czasami potrafił nawet uderzyć ich matkę. Obydwie musiały tego słuchać. Kamila zawsze płakała, a Łucja przytulała ją i głaskała po głowie, nigdy nie uroniła ani jednej łzy. W tych momentach była cała wściekła, zawsze mówiła sobie, że następnym razem to ona uderzy ojca, lecz nigdy tego nie zrobiła.
Kamila i Łucja to prawie dwie różne osobowości. Kiedyś były bardzo podobne, miały takie samo spojrzenie na świat, były pełne życia i wszystko widziały przez różowe okulary. Nie było dnia, aby się nie śmiały się, tańczyły, czy śpiewały. Lecz ten okres trwał bardzo krótko. Kamila w wieku dojrzewania zaczęła uważać się za dorosłą. Malowała swoje brązowe oczy i małe usta, perfumowała się, nosiła wysokie szpilki i koturny. Jej dawna energia zniknęła. Pozostała powaga i od czasu do czasu szczery uśmiech i wybuch śmiechu. Bardzo łatwo znajdowała nowych kolegów. Jej naturalne, blond loki przykuwały uwagę nie tylko chłopców, ale i dziewcząt. Zawsze chłopcy bili się o to, z kim pójdzie na imprezę. Łucja była jej przeciwieństwem. Nigdy się nie stroiła, nie malowała, czy nosiła szpilki lub koturny. Choć w jej ciele zachowało się bardzo dużo energii, to straciła chęć do życia. Od dziesiątego roku życia nie uśmiechnęła się ani razu, a teraz ma siedemnaście lat. Bardzo łatwo zawierała nowe znajomości, lecz jest zamknięta przed ludźmi.
Gdy odjeżdżały, żadna nie raczyła obdarować swym spojrzeniem szarą willę zżółkłym trawnikiem i zardzewiałą bramką. Dzień był upalny. Słonce mocno świeciło, a cienie drzew niewiele dawały. Choć na polu panowała duchota, to w samochodzie było świeżo, chłodno i przyjemnie. Jechali już od trzech godzin. Kamila i mama spały, a Łucja patrzyła w okno i myślała, jak będzie w nowej szkole. Na to pytanie los szykował już odpowiedź…
Po południu samochód zaparkował przed kremową willą, a raczej pałacykiem z czerwonym dachem. Był to ogromny dom z parterem, jednym piętrem, strychem i piwnicą. Po prawej stronie domu widniała wieża wyższa oddachu. Kamila wybiegła z auta, jak po parzona, by zając najlepszy pokuj. Stała się straszną samolubką. Łucja wzięła swoje walizki i jako ostatnia weszła do nowego domu. W środku panowała przyjemna jasność. Ściany była kremowe jak dom, a na syficie wisiał szklany żyrandol. Był to najlepszy dom, w jakim mieszkała. Zadbany, czysty i przyjemnie było w nim przebywać. Czuła w nim przyjemną atmosferę, jakiej nie było w żadnym poprzednim.
Kamila wybrała sobie pokuj z żółtymi ścianami i lampie w kształcie kwiatu róży, łóżko dwuosobowe, a koło niego stała jasno brązowa szafka nocna. Oprócz tego miała własną łazienkę, i ogromna szafę ukrytą w ścianie. Lustro wisiało w łazience, a na ścianach metalowe półki, pod nimi biurko na komputer.
Łucja pomału zaczynała wchodzić po schodach na pierwsze piętro, gdy usłyszała głos ojca.
 - Ten dom jest niezwykły. Kupiłem go razem z całym wyposażeniem meblowym. Nie zdziwię się, jeżeli znajdziecie jakieś cenne rzeczy.
Dziewczyna położyła czarne walizki w przedpokoju i udała się szukać pokoju dla siebie. Idąc przez długi korytarz, zaglądała do wszystkich pomieszczeń. Wszystkie miały drzwi otwarte na oścież, oprócz jednego. Były to starsze, drewniane drzwi. Przycisnęła klamkę i pchnęła je. W środku było sporo pajęczyn i kurzu. Drewniane, kręcone schody prowadziły na wieżę. Od czasu do czasu było tam okno, przez które przepychały się promienie słoneczne. Po wejściu na górę Łucja zobaczyła ogromne, trzyosobowe łóżko z granatowym baldachimem, wielką, drewnianą szafę z lustrem na drzwiach oraz czarną szafkę nocną przy łóżku z jednej i drugiej strony. Nie był to koniec wrażeń. Na jednej ze ścian, przy której nic nie stało, były porozwieszane bronie białe; jedno i dwuręczne . Znajdowały się tam: miecz, szpada, ostrza, łuk, katana, wachlarze i wiele innych niezwykłych broni. Każda w nienaruszonym stanie. Obecny był tam także sekretarzyk i gablota ze szklanymi drzwiami. Na ścianach powywieszane były puste półki, a na końcu łóżka ogromna, skrzynia pokryta kurzem. Na każdej ze ścian przymocowano lampki, które świetnie oświetlały cały pokój.
Na zewnątrz wieża była z betonu, a w środku ściany były zrobione z jasnego drzewa. Dziewczyna w życiu nie widziała takiego pokoju. Był on mieszanką średniowiecza z czasami spółczesnymi. Znalazła tam dwa gniazdka i oczywiście włącznik do lampek.

Gdy wprowadziła na górę swoje walizki, nie czekając na zaproszenie, zaczęła odnawiać pokój. Na początek wyzbierała wszystkie pajęczyny. Przy okazji zdarła ze ściany potarganą, granatową kotarę. Do wnętrza pokoju automatycznie wpadły promienie światła słonecznego. Zrobiło się o wiele ładniej. Poczym wzięła szmatkę do kurzu i pomału zaczęła go ścierać. Znajdował się on wszędzie w ogromnych ilościach. Długo jej zajęło ścieranie tego wszystkiego. Na ostatek pozostawiła sobie skrzynię stojąca na końcu łóżka. Dopiero po przetarciu zauważyła, że jest ona ze złota wysadzana drogimi kamieniami. W środku nic nie było, nawet najmniejszej drobinki kurzu czy pajęczyny. Po ścieraniu kurzy pobiegła do kuchni i wzięła stamtąd papierowe ręczniki i płyn do szyb oraz luster. Umyła nim okna przy schodach, okno w swoim pokoju oraz lustro i lampy. Skrzynia po umyciu zaczęła pięknie odbijać światło i robiła wspaniałe tęcze. W środku od razu zrobiło się przytulniej i ładniej. Zdjęła kołdrę, poduszkę i prześcieradła ze swojego łóżka wraz z baldachimem. Obie te rzeczy wyrzuciła razem z kotarą. Ładnie umyła łóżko i jego okolice. Zaczynał zapadać zmrok. Księżyc pokazał się w jej oknie, a ona wzięła ze sobą walizkę z ubraniami i zeszła na dół. Tam wybrała sobie pokój i nocowała w nim. Przed nią jest jeszcze sporo pracy… 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz